Powiedzenie, że prowadzi się biznes może być niekiedy nobilitujące. Niestety wiele rodzajów działalności zwyczajnie nim nie jest, a forma wykonywania pracy jest tylko myląca. Rozdzielenie biznesu od samozatrudnienia powinno być pierwszą z umiejętności, jaką posiada współczesny manager, bowiem tylko tak można stać się osobą świadomą swojego potencjału zarobkowego. Można być co prawda wysoko opłacanym specjalistą, aczkolwiek droga ta umożliwia budowę bogactwa w inny sposób – odpowiednio inwestując zarobione środki. Tym razem skupię się jednak na stronie właścicielskiej i rozwinę myśl wprost z tytułu niniejszego wpisu.
Zanim jednak odniosę się do szczegółów, to muszę się do czegoś przyznać. Tym razem ponownie odniosę się do lekcji Roberta Kiyosakiego, którego uważam za jednego z głównych propagatorów rozwoju przez poszerzanie inteligencji finansowej. Pomimo faktu, że wyznaję w życiu podobne zasady, to właśnie temu Hawajczykowi należy się palma pierwszeństwa w szerzeniu tego rodzaju wiedzy na świecie. Tak więc zacznijmy od podstawowej definicji działalności gospodarczej i zobaczmy, gdzie nas to dalej zaprowadzi.
Paradoksalnie w polskim ustawodawstwie istnieje więcej, niż jedna definicja działalności gospodarczej. Jeżeli jednak mielibyśmy wyciągnąć pewną esencję na potrzeby niniejszego wpisu, to będzie to działanie w sposób zorganizowany i ciągły w celu osiągnięcia korzyści majątkowych. Oczywiście, jeżeli byśmy się mocno uparli, to moglibyśmy pod tą definicję podpiąć również pracę na etacie, bowiem w niej też działa się w sposób ciągły, zorganizowany i osiąga się z tego określone korzyści. Jest jednak jeden sposób prowadzenia „biznesu”, który do złudzenia przypomina pracę na etacie – jest nim samozatrudnienie.
Większość osób, która używa słów „jestem na działalności” – ma tak naprawdę na myśli fakt, że pracodawca w celu uzyskania oszczędności podatkowych, decyduje się na nawiązanie współpracy z osobami prowadzącymi działalność gospodarczą. Zadaniem takich osób jest wykonywanie pracy niemal identycznej do tej którą wykonują pracownicy etatowi, jednak z tą jedną różnicą, że korzyści socjalne oraz wszelkiego rodzaju przywileje pracownicze często w przypadku tego typu współpracy nawet nie występują. Osoba taka zyskuje od momentu przyjścia na działalność to, że może nazywać się przedsiębiorcą, a pracodawca nie musi martwić się już więcej w tym przypadku o prawo pracy, które jest od tego by chronić głównie pracownika, a nie przedsiębiorcę.
Istnieje jednak bardzo duża grupa osób wśród prowadzących działalność gospodarczą, która na co dzień świadczy samodzielnie usługi lub prowadzi tradycyjny handel. Takie osoby mogą nawet dobrze prosperować, jednak w wielu przypadkach wynagradzane są bezpośrednio za efekty swojej pracy. Tym samym może zdarzyć się tak, że osiągnięty zostanie tzw. poziom sufitu, gdzie nie będzie już możliwości przyjęcia większej ilości zleceń ze względu na ograniczoną ilość godzin w dobie. Rozwiązania w takiej sytuacji są dwa: można zwiększyć stawkę godzinową, pozostając nadal samozatrudnionym lub też spróbować rozwinąć się dzięki wsparciu zatrudnionego pracownika oraz rozwinięciu automatyzacji procesów biznesowych. Ta druga droga jest furtką do tego, aby zostać właścicielem biznesu i właśnie o tej magicznej stronie przedsiębiorczości stanowiącej sedno moich rozważań na wskazany temat będzie druga część niniejszego wpisu.
Druga część wpisu tutaj: Samozatrudniony a właściciel biznesu to nie to samo (cz. II)
© Copyrights by Nazare. All Rights Reserved. Developed by EnvyTheme