Bitcoin i moje wspomnienia z Amber Gold

Home Finanse i rynki Bitcoin i moje wspomnienia z Amber Gold
Bitcoin i moje wspomnienia z Amber Gold
Finanse i rynki

W ostatnim czasie czuję się podobnie jak w 2012 roku, kiedy to jeszcze przed wybuchem afery z Amber Gold pisałem o możliwym zagrożeniu. Wtedy też wielka fala kapitału lała się strumieniami w kierunku modnego tematu. Jaki był koniec tej historii każdy z nas wie. Niektóre jej wątki mają swoje reperkusje jeszcze nawet do dnia dzisiejszego.

Na dowód swoich słów przytaczam link do wypowiedzi z tego okresu, którą opublikowałem na największym forum dotyczącym handlu na rynkach finansowych w Polsce:

http://forex-nawigator.biz/forum/club-forex-tylko-dla-zainteresowanych-t17833-90.html#p466903

Teraz przyszedł czas na kolejną potyczkę. Tym razem jednak odzew społeczności bitcoinowej jest spory i dosyć agresywny. Często na 1 sprzymierzeńca przypada 10 oponentów. Zdarzają się tacy z dużą wiedzą, ale niestety wielu z nich ogranicza swoje wypowiedzi do inwektyw.

Zdaję sobie sprawę z tego, że to co piszę jest dzisiaj mało popularne. Ale nie po to spędziłem na rynkach finansowych całe dorosłe życie, by nie informować innych o bańce, gdy takową widzę! Nie jest to może jeszcze sprawa na miarę Edwarda Snowdena vs CIA/NSA, czy też Grigorija Rodczenkowa w kontekście olimpijskiego dopingu w Soczi. Ale mimo wszystko nie wszystkim mogłaby się spodobać rola wroga publicznego numer jeden dla całej grupy ludzi, która spekuluje aktualnie na bitcoinie. Szczególnie, że teraz wielu z nich może się dodatkowo śmiać z uwagi na kolejne szczyty, jakie bije cena tego „fenomenu”.

Kończąc ten przydługi wstęp. Przejdę do mojego kolejnego z rzędu podejścia do argumentów przemawiających za tezą występowania BAŃKI SPEKULACYJNEJ na cenie bitcoina. Przypomnę, że nie jestem przeciwnikiem idei. Uważam nawet, że zagadnienie blockchain jest rewolucyjne i może zostać wykorzystane w wielu dziedzinach. O tym jednak w innym wpisie.

Uważam, że w obecnej formie bitcoin nie ma racji bytu i jego cena w pewnym momencie się załamie. Gdy to nastąpi, to wielu nieświadomych inwestorów, którzy oczekują łatwych zysków – utraci zainwestowane środki. Wielu z nich może nawet dzisiaj cieszyć się z zysku. Niestety pewnego dnia zabraknie kogoś w pobliżu, kto zgodziłby się przejąć od nich tego gorącego ziemniaka. Podobnie, jak miało to miejsce przy gorączce tulipanowej w XVII-wiecznej Holandii.

Kolejna dawka argumentów nie będzie w całości dotyczyła elementów związanych z ekonomią, geopolityką czy konkretnie polityką monetarną lub też teorią roli pieniądza. Będzie to zbiór kilku kolejnych punktów, które mogłyby występować samodzielnie, jako osobne wypowiedzi w omawianym temacie.

  • Większość handlu na BTC, to spekulacja, a nie realizacja faktycznych potrzeb transakcyjnych. Powstanie bitcoina miało na celu stworzenie prostego systemu transakcyjnego o niskich kosztach i transparentności, przy jednoczesnym zachowaniu anonimowości oraz wysokiego poziomu bezpieczeństwa. Okazuje się, że na ten moment z tych wszystkich wielkich atutów pozostała jedynie anonimowość (ale czy na pewno?).
  • Dotychczasowy wzrost ceny ma charakter wykładniczy. Niestety w dotychczasowej historii żadnemu rynkowi, który wykazywał tego typu wzrost cen – nie udało się utrzymać takiego tempa. Na końcu zawsze przychodziło załamanie. A pamiętajmy, że już nie jedno przepołowienie kursu widzieliśmy.
  • W ostatnim miesiącu o spekulacji na bitcoinie słyszałem na stacji benzynowej, będąc u fryzjera czy też od koleżanki, która twierdziła, że kolega jej kuzyna zarobił sporo na tej kryptowalucie. Zazwyczaj sytuacja w której „ulica” (określenie na nowicjuszy spoza branży, którzy wcześniej nie interesowali się tematyką inwestowania) zaczyna kupować – jest to ostatni moment hossy. Obecna bańka jest nietypowa (ekstremalne stopy zwrotu), zatem okres irracjonalności może trwać nieco dłużej.
  • Bitcoin, którego historia sięga roku 2009 nie został jeszcze przetestowany w czasach kryzysu. Na fali optymizmu od lat rosną wyceny większości światowych rynków akcyjnych, obligacji czy innych instrumentów finansowych. Zwiększony apetyt na ryzyko potrafił już wielokrotnie wyprowadzić wycenę wielu aktywów na orbitę.
  • Podobnie jak w przypadku bańki internetowej w roku 2000. Tak teraz jak grzyby po deszczu powstają coraz to nowe podmioty, które wskazują, że ich działalność związana będzie z tematem kryptowalut. Dzięki temu firmy bez żadnego unikalnego modelu biznesowego uzyskują nieracjonalne wyceny oderwane od rynkowej rzeczywistości. Przypomina to gorączkę złota na której ostatecznie najwięcej zarabiali sprzedawcy łopat. Niektórzy poszukiwacze trafili na żyłę złota i to zachęcało wielu innych do wzmożonych poszukiwań. Podobnie jak z informacjami o dużych wygranych na loterii.

Na zakończenie dodam, że nie twierdzę, iż na bitcoinie nie można zarobić. Jeżeli świadomie jesteśmy gotowi zaryzykować całość zainwestowanych środków, to wtedy można rozważyć spekulację na tym instrumencie. Nie oznacza to wcale, że inne instrumenty nie są obarczone ryzykiem. Większość z nich jest jednak dopuszczona do regulowanego obrotu, a emitent jest dobrze znany. Zaufanie do nich związane jest z naszym całym systemem finansowym.

Największym problemem jest tutaj wszechobecna chęć wzbogacenia się za pomocą jednego strzału, zamiast poszukiwania sposobu na to, aby budować wielopokoleniowy kapitał. Wychodzi może na to, że jako specjalista od walut z tradycyjnego sektora bankowego jestem mało obiektywny. W końcu nowy paradygmat mógłby zagrozić mojemu funkcjonowaniu. Ado tego przecież status quo jest mi najbardziej na rękę…

Muszę jednak zmartwić oponentów. Wszystko sprowadza się jedynie do tego, że jak widzę bańkę, to po prostu głośno ją tak nazywam!



Powiązane wpisy

28 Comments

  1. Skoro tak wiele lat spędził Pan na rynkach finansowych (a zero na rynkach technologicznych) poproszę o linki do tekstów ostrzegających przed znaczne grożniejszą i znacznie większą bańką na: akcjach, obligacjach, nieruchomościach i wielu innych.
    Bitcoin przeżył już kryzys cypryjski, grecki, zadłużenia PIGS. Kryzys związany z MtGox, zakazem ICO, zakazem biegną w kilku krajach.

    1. Jedno nie wyklucza drugiego.

      Zabawny jest jednak fakt argumentowania przeciw bańce na BTC, przez wskazywanie baniek na innych rynkach. Dodatkowo dobrym żartem jest nakłanianie mnie, abym szukał linków do budowania linii obrony dla BTC. Mógł on przeżyć nawet 10 kryzysów, co nie zmienia postaci rzeczy, że istnieje bańka na jego cenie.

      Powtórzę, że nie neguję samej idei blockchain, a jedynie to, co dzieje się na Bitcoinie, którzy w obecnej formie nie ma racji bytu.

      1. Od wielu lat słyszę, że na bitcoinie jest bańka, która za chwilę pęknie…
        Nie mówię, że na bitcoinie nie ma bańki. Bańki są na setkach rynków na świecie.
        Jednak czym innym jest mówienie, że na bitcoinie jest bańka przy jego cenie wynoszącej 200$, a czym innym, gdy cena wynosi 8000$, a czym innym będzie, jak przekroczy 20000$.
        Byli tacy, co mówili, że samochody jeżdżące pow. 5 km/h nie mają racji bytu (bo kury się przestaną nieść), albo że świat z większą liczbą komputerów niż 5 nie ma racji bytu. I były bańki na akcjach producentów autach czy komputerów. Ale świat jakoś to przeżył i z samochodów i komputerów nadal korzysta. Z bitcoinem będzie podobnie.
        Nie każda bańka jest taka straszna. Na akcjach Microsoftu też była bańka. Niech zgadnę – z jakiego systemu Pan korzysta pisząc posty? Czy ten Microsoft to taka zła firma, bo była na jego akcjach bańka? 1200 pracowników zostało milionerami – mimo bańki. Trzech – miliarderami.

    2. W przypadku akcji firmy mają jakiś majątek – nieruchomości, prawa intelektualne, zyski itd.
      Natomiast cena kryptowaluty bierze się z ograniczonej podaży przy rosnącym popycie, czyli to suma wpłat. Czyli defacto to jest piramida finansowa. Zresztą złoto też jest podobną piramidą finansową, gdyby wszyscy chcieli sprzedać złoto, to jego cena zleciałaby w kierunku zera i tylko pierwsi wyprzedający odzyskaliby środki, reszta przepadnie.

      Więc kwestia taka, czy dana kryptowaluta przetrwa, czy przestanie istnieć. Większość, niemal wszystkie, przestaną istnieć, czyli są bańkami, których posiadacze stracą.
      Może ze 2…3 kryptowaluty zostaną. Jednak ich kurs będzie rósł coraz mniej, co spowoduje odpływ spekulantów i stopniowe załamanie się ich kursów. Wątpię, by kurs tych kilku gwałtownie się załamał w ciągu kilku godzin, są pewne mechanizmy które to spowalniają.

      Na razie nawet tych kilka kryptowalut jest napompowane pieniędzmi spekulantów, a nie osób które po prostu chcą używać kryptowaluty, albo przynajmniej trzymać w niej oszczędności.

      1. To nie jest dokładnie tak. Więcej kryptowalut przetrwa, bo zaczynają się specjalizować. Myślę że będzie ich co najmniej kilkadziesiąt.
        Kurs danej kryptowaluty zależy też od tego, jaką wysokość opłat transakcyjnych zebranych w przyszłości oczekują jednostki autoryzujące transakcje w sieci (węzły).

        1. Nie wydaje mi się by aż tyle. Z jedną kryptowalutą jest problem, żeby to wprowadzić w płatnościach na całym świecie, żeby ludzie w ogóle chcieli w tym płacić (większość wybiera waluty państwowe). A 2…3 to maksimum, jakie zaakceptuje ludzka psychika, bo tak po prostu wygodniej.

          Większość obecnej wartości kryptowalut to pieniądze spekulacyjne. Ludzie nie kupują tego, bo chcą używać, ani nawet by trzymać w tym oszczędności (bo to na chwilę obecną ryzykowne). A to grozi pęknięciem bańki, kiedy spekulanci spróbują wycofać swoje środki, nastąpi spora „korekcja” kursów. W taką stronę to najwyraźniej zmierza. Może po pęknięciu bańki będzie już normalnie.
          Najbardziej optymistyczny scenariusz, jaki można sobie wyobrazić, to ustabilizowanie się kursu, z minimalną tendencją wzrostową (przy kryptowalutach o limitowanej ilości, bo nie wszystkie mają taki limit), będzie to taki przyszłościowy cyfrowy odpowiednik złota.

          Do przejęcia funkcji pieniądza może dojść jedynie, jeśli nastąpi jakiś krach tradycyjnego pieniądza, hiperinflacja, szczególnie dolarów. Rządy starają się by ilość pieniędzy mniej więcej odpowiadała wielkości gospodarki, ale dolarów nadrukowali na potęgę, na potrzeby całego świata, bo był nieformalną walutą światową do rozliczania transakcji międzynarodowych. Więc jeśli coś zastąpi dolara, to oznacza jego załamanie.
          I tu bitcoin może podkopać dolara, służyć do rozliczeń ponad granicami, ale do tego musi najpierw nastąpić jakaś długoterminowa stabilizacja jego kursu. Do lokalnego handlu detalicznego bitcoin nie za bardzo się nadaje, kwestie techniczne.

          1. Z większością się zgadzam. Jednak w przyszłości bitcoin będzie inny – być może powróci jego funkcja płatności detalicznych. Większym problemem będzie jeszcze przez kilka lat niestabilność kursu.

    3. Oczywiście łatwo zgrywać specjalistę, gdy cena rośnie pionowo w górę. Można wtedy zapomnieć, że bez względu na osiągnięty poziom – spaść może tylko o 100%. Chyba, że spadek o ponad 2/3 wartości od ATH w zaledwie kilka tygodni, to nadal nic wielkiego. Wtedy faktycznie „rynki technologiczne” są zabawką nie dla mnie.

    1. Znam to z autopsji. Różnica polega na tym, że ich lament jest miodem na moje uszy.

      Najzabawniejsze jest jednak to, że niektórym wydaje się, że głośniejszy krzyk zagłuszy rzeczywistość. A materializuje się ona w ten sposób, że im wszystkim zależy, aby ta karawana jechała dalej. W przeciwnym razie – parafrazując Warrena Buffetta – dopiero podczas odpływu okazałoby się kto pływał nago.

      Zatem spokojnie, gdyż tutaj też przy pewnej okazji prawda wyjdzie na jaw. Przynajmniej nikt nie powie, że specjaliści od finansów nie ostrzegali…

  2. Shortuj, jak masz rację wzbogacisz się. Tez to technologii nic, nie mam. Tez wydaje mi się bańka, ale ta bańka może być jeszcze pompowana o kolejne 100%. Sprzedaj część posiadanych bitków albo zamień na obiecujący nowy system np Ardor, EOS

  3. Bańki to nie jedyne „czarne łabędzie”. Zdarzają się też niepowtarzalne – nieracjonalnie wręcz duże – rynkowe okazje, które równie trudno uchwycić. Na akcjach Microsoftu czy Amazonu również można było zbić fortunę i też umknęły wielu finansowym guru. Buffet przyznał po latach, że nie poznał się na Microsoft. Moim zdaniem teraz nie poznał się na Bitcoinie.
    Problem, który Bitcoin sprawia analitykom to fakt, że jest zjawiskiem nowym i niepodobnym do niczego co wydarzyło się wcześniej. Stąd analogie są bardzo chybione. Jak można np. porównywać handel tulipanami do protokołu internetowego, który tworzy olbrzymią infrastrukturę do przechowywania i transferowania wartości? Niestety, Bitcoin do zrozumienia wymaga dosyć trudnego do zdobycia zestawu kompetencji – zarówno technicznych, teoretycznych (teoria gier) jak i ekonomicznych. Mało osób ma pełny pakiet. Reszta idzie w dużej mierze za głosem intuicji, który czasem prowadzi ich szczęśliwie tam gdzie trzeba, a czasem nie.

    1. Podobieństwo dotyczy nie samej istoty sprawy, a kwestii behawioralnych. One są ponadczasowe, gdzie w przypadku baniek przybierają najczęściej formę wypowiedzi typu: „tym razem jest inaczej”.

      Tam gdzie są zachowania stadne, tam najczęściej pojawia się też tzw. „collateral damage”. Mogą nim być spekulanci, którzy w końcu utracą zainwestowany kapitał, ale również może się okazać, że będą nim osoby, które nie zagrały w grę.

      Wskazywanie jednak na potrzeby posiadania unikalnego zestawu narzędzi do oceny przyszłych perspektyw jest zabawne. Tym bardziej, gdy pomyślimy, jakie tłumy niepoinformowanych osób kupuje BTC. Rozumieją oni stronę szans, ale czy są świadomi kwestii zagrożeń?

      Ostatnie pytanie pozostawię bez odpowiedzi…

      1. Wszystko zależy od tego czy twierdzenie brzmi „Bitcoin może być bańką” czy też „Bitcoin jest bańką”. W tym drugim przypadku następuje klasyczna pomyłka korelacji z przyczynowością: „Kiedy jest bańka to sporo osób mówi, że tym razem będzie inaczej. W takim razie jeśli ktoś mówi, że będzie inaczej to mamy do czynienia z bańką.”
        Co do pytania to nie wiem dlaczego pozostaje bez odpowiedzi skoro właśnie na nie odpowiadam w kolejnym zdaniu: „Reszta idzie w dużej mierze za głosem intuicji, który czasem prowadzi ich szczęśliwie tam gdzie trzeba, a czasem nie.”

  4. ja nie ufam obecnemu systemowi finansowemu, i nie raz sie na nim sparzylem. W zasadzie jest on ociężały, gówniany, jest socjalistyczną równią pochyłą w dół.

    Mylisz się że nie pełni on wartości transakcyjnej – juz wiele rzeczy mozna kupic za Bitcoina, a sprawe dodatkowo ulatwiaja wystawcy kart debetowych do kryptowalut, dzieki ktorym mozna placic juz w kazdym sklepie.

    Zupełnie pominąłeś kwestie altcoinów, wśród których istnieją bardzo ciekawe i innowacyjne projekty.

    Brakuje Ci wiedzy, i tyle. Technologia blockchain bez otwartości to zwykła baza danych danych. A Bitcoin nie jest anonimowy (jest pseudonymowy, transakcje sa do wyśledzenia, jeśli jedna z nich pochodzila z gieldy). Jednak trzymany na prywatnym portfelu jest bardzo bezpieczny. Tutaj także się popisałeś brakiem znajomości faktów.

    Musisz zrozumieć że ludzie nie chcą być zablokowani w rządowo-bankowym systemie finansowym, chcą być niezależni od polityki idiotów u władzy i banksterów, dlatego wzrost Bitcoina i kryptowalut nie ma końca. Dodruk fiatów (papieru) nie ma końca, więc wzrost Bitcoina także.

  5. wlasnie budujemy nowy kapital dla mlodszych pokolen. Dobrze napisales – Bitcoiny są zagrożeniem dla tradycyjnego systemu finansowego. I słusznie

    Mam (jak wielu innych kryptowalutowiczów) nadzieje że kryptowalutom (nie tylko BTC) uda sie go zniszczyć, bo jest po prostu nieuczciwy. I sie o to postaramy

    Altcoiny obecnie nie rosną, a niektore maja sporą wartosc dodana, wiec tu błąd logiczny.

    A handel dobrami i uslugami za krypto kwitnie dobrze. Silk Road bylo tylko początkiem w porównaniu do tego, co sie dzieje teraz. Zapomnij o „stabilnosci” tradycyjnego systemu – mamy krypto, i go nie bedziemy oszczedzac. Niech nadrukują wiecej papieru – byśmy mieli co inwestować w krypto 😉

    1. Poważnie, jako przykład rynku do handlu dobrami i usługami dla kryptowalut podałeś SIlk Road (czarny rynek online)? Najs…

      1. cóż i tu dochodzimy do wniosku – nadmierne regulacje chcąc nie chcąc wspierają takie inicjatywy. Mało to ich nie jest, więc krypto będą rosły 😉

      2. A dlaczego to zły przykład? Przecież czarny rynek to duża i dynamiczna gałąź gospodarki, na którą ciężko jest osiągnąć ekspozycję w inny sposób.

      3. Aha i Bitcoin nie jest anonimowy, ale odpowiednio przechowywany jest w 100% bezpieczny

  6. > Powstanie bitcoina miało na celu stworzenie prostego systemu
    transakcyjnego o niskich kosztach i transparentności, przy jednoczesnym
    zachowaniu anonimowości oraz wysokiego poziomu bezpieczeństwa. Okazuje
    się, że na ten moment z tych wszystkich wielkich atutów pozostała
    jedynie anonimowość (ale czy na pewno?).

    AHA

    SERIO?

    1. Tak, to nie jest prawda. Niskie koszty i transparentność nigdy nie były celem powstania Bitcoina. Celem było stworzenie pieniądza, który pozwala na nieodwracalne – czyli niecenzurowalne – transakcje i jest drukowany zgodnie z regułami protokołu, a nie wedle widzimisie emitenta. I te cele spełnia od samego początku do dziś.

  7. @disqus_JUwSLPwUDY:disqus – prawda jest taka, że bańki wszyscy widzą wszędzie, bo jest za dobrze. Analizujemy to zagadnienie od jakiegoś czasu. Niedługo opublikujemy przegląd takich „baniek”, które przywołujesz. A na razie sporządziliśmy raport z rynku nieruchomości. Naszym zdaniem tu rynek nie jest przegrzany. Zapraszamy do lektury i dyskusji także o tym zagadnieniu. Czy w ogóle da się zarobić na nieruchomościach i jak to zrobić?

    1. Super. Byłbym wdzięczny za info o publikacji tego raportu.
      Są kraje (i miasta), gdzie rynek jest bardzo rozgrzany. Kwestią problemową jest nie tyle samo stwierdzenie, bo to można powiedzieć było i 2 lata temu, jak i – zgaduję – za rok. Wyzwaniem jest przewidzieć, kiedy bańka pęknie?
      Dziś możemy się śmiać z tych, co mówili, jak bitcoin był po 3$, że to bańka. A byli tacy. Nie jest problemem widzieć bańki wszędzie, ale mówić o nich wtedy, gdy mogą pęknąć. Na bitcoinie jeszcze może narosnąć. Na nieruchomościach, niestety, też. Niestety, bo konsekwencje baniek na nieruchomościach mogą być o wiele bardziej niszczące dla gospodarek, niż dużo mniejsza (na razie) bańka na bitcoinie.

    2. To prawda – jest moda na ogłaszanie baniek: akcje, obligacje, REITy… wszystko jest dziś bańką. Jednym z problemów łączących te potencjalne bańki jest właśnie inflacyjny pieniądz. Paradoksem jest to, że właśnie na fali kryzysu 2008 i inflacyjnej polityki rządów, powstał Bitcoin z koncepcją ostatecznie skończonej podaży i niezależności od centralnego emitenta.

  8. No rzeczywiście, ludzie tutaj jak widać potrafią tylko linczować. 😉 Ja za to na temacie się nie znam, ale przynajmniej czegoś się dowiedziałem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *