Dzisiaj produktem są doświadczenia. Na przykładach firmy Red Bull oraz Apple

Home Biznes i Startup Dzisiaj produktem są doświadczenia. Na przykładach firmy Red Bull oraz Apple
Dzisiaj produktem są doświadczenia. Na przykładach firmy Red Bull oraz Apple
Biznes i Startup

Współczesny świat doszedł do momentu w którym bardzo ciężko jest dojść do przełomowego odkrycia na miarę wynalezienia prasy drukarskiej w 1440 roku, maszyny parowej w 1775 roku czy też Internetu, który w podobnej do dzisiejszej formie, funkcjonuje od 25 lat. Podobnie sprawa ma się w przypadku wielu produktów, gdzie pomimo faktu, iż przedsiębiorstwa promują innowacyjność – ciężko jest zmienić już obraz danej dziedziny. We współczesnym świecie rozwój polega bardziej na usprawnianiu procesów, aniżeli na wymyślaniu ich na nowo.

Dzisiaj chciałbym wspomnieć o mechanizmie biznesowym, który łączy Apple z Red Bullem. Nie chodzi tutaj wcale o to, że wielu z użytkowników sprzętu z jabłuszkiem pije ten pobudzający napój, gdyż nie jest znana mi taka zależność. Chciałbym wskazać jednak na to, że obydwie te międzynarodowe korporacje zajmują się sprzedawaniem doświadczeń związanych z użytkowaniem ich produktu, a nie samego produktu. W obydwu przypadkach bowiem okazuje się, że pomimo faktu, że cena dystrybuowanego dobra jest o wiele wyższa od cen konkurencji za podobny produkt, to sama specyfikacja wcale nie jest już proporcjonalnie wyższa.

Apple zawsze będzie posiadał technologie bardzo rozwinięte w swoich smartphone’ach, tabletach, komputerach PC, notebookach czy odtwarzaczach MP3, które z racji rozbudowanego marketingu wcale nie są tak nazywane (zamiast tego jest iPhone, iPad, iMac, MacBook lub też iPod). Gdy porównamy jednak wskazany sprzęt do konkurencji, to okaże się, że za podobną cenę uzyskamy rozwiązania z najwyższej półki technologicznej, które za brak logo z jabłkiem – będą posiadały o wiele ciekawszą specyfikację. Nie słyszałem jednak o sytuacji w której nabywcy notebooków firmy Asus, której jestem użytkownikiem ustawialiby się w kolejce po ich produkty na wiele godzin czy nawet dni przed ich premierą.

W przypadku napoju Red Bull sytuacja jest nad wyraz podobna. Mamy tutaj produkt, tym razem spożywczy (czy aby na pewno?), który podobnie, jak substytuty jest mieszanką wody, cukru, kofeiny, tauryny i witamin, a także różnych innych dodatków o których istnieniu lepiej nie wiedzieć. Cena za ten napój jest często dwu, a nawet czterokrotnie wyższa w stosunku do porównywalnego produktu konkurencyjnej marki, głównie dlatego, że tylko „Red Bull doda CI skrzydeł!”. Jeżeli dołożymy do tego fakt, że marka z dwoma bykami w logo jest prawdopodobnie jedyną firmą na świecie, która promuje skrajnie niebezpieczny styl życia (sponsoruje wiele imprez i przedstawicieli sportów ekstremalnych), to okaże się, że odróżnienie się od konkurencji wcale nie musi polegać na posiadaniu lepszego produktu w momencie, kiedy mamy dobry marketing.

Wizjonerskie zakusy marketingowe Steve’a Jobsa są ogólnie znane, dlatego też nie ma sensu się w tej materii rozwijać. Mało kto jednak wie, że Red Bull jest firmą marketingową, która na reklamę wydaje miliardy dolarów/euro/złotych (niepotrzebne skreślić) i skupia się jedynie na promowaniu posiadanej marki. Podobny wzór występuje również na płaszczyźnie wykraczającej poza napój energetyczny dla którego cała część produkcyjno-dystrybucyjna jest realizowana przez zupełnie inną firmę. Dzisiaj Red Bull chce zawładnąć też innymi aspektami życia swoich klientów przez dostarczenie unikalnych doświadczeń, czego przykładem jest rozwój sieci  telefonicznej o nazwie Red Bull Mobile. Kiedyś podobną rolę w kampanii marketingowej firmy odgrywały plotki, jakoby w składzie sprzedawanego napoju była substancja narkotyczna, która jako coś zakazanego, może być bardziej pożądana przez klientów.

Dzisiaj jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek marketing odgrywa znaczącą rolę w rozwoju firmy. Nie ma tutaj znaczenia już fakt czy dotyczy on odpowiedniej promocji całej firmy, rozwijanej marki, dystrybuowanego produktu czy też zespołu ludzi. Już nawet gwiazdy estrady przestały zarabiać na swoich utworach, które coraz częściej publikowane są w sieci za darmo, a ich główny przychód pochodzi bezpośrednio z użyczania swojego nazwiska do różnych przedsięwzięć biznesowych, gdzie właśnie docelowy produkt wymaga dodatkowej otoczki marketingowej. Wszystko po to, aby zapewnić odpowiednie przeżycia związane z jego użytkowaniem.

Powiązane wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *