Ujemne stopy procentowe a koniec fizycznego pieniądza

Home Finanse i rynki Ujemne stopy procentowe a koniec fizycznego pieniądza
Ujemne stopy procentowe a koniec fizycznego pieniądza
Finanse i rynki

Noblista Paul Krugman opisujący teorię Nowej Geografii Ekonomicznej odnoszącej się do procesu globalizacji, wraz z kilkoma innymi myślicielami, których cechuje umiejętność wyjścia poza utarte schematy – zaproponowali w ostatnim czasie spadek stóp procentowych poniżej zera. Na pierwszy rzut oka propozycja może wydawać się kuriozalna, jednak muszę przyznać, że zyskuje na bliższym poznaniu.

Artykuł ukazał się w 26 wydaniu Equity Magazine na stronie 38 (kwiecień 2014).

Wyobraźmy sobie sytuację, w której zamiast płacenia odsetek, banki zaczynają pobierać opłatę od swoich depozytariuszy. Prawdopodobnie spowodowałoby to masowe wyciąganie pieniędzy z rachunków bieżących (tzw. run na banki). Oczywiście pomysłodawcy zdają sobie sprawę z takiej możliwości, dlatego tez zaproponowali rozwiązanie, które nie wydaje się już dziś aż tak odległe – mianowicie odejście od fizycznego pieniądza na rzecz rozliczeń cyfrowych. W takiej sytuacji obywatele zmuszani byliby do posiadania rachunku w banku, jeżeli tylko decydowaliby się na posiadanie „gotówki”, która w tym wypadku mogłaby przybierać już jedynie formę zapisu cyfrowego. Posiadający wolne zasoby finansowe mogliby zdecydować czy – jak miało to kiedyś miejsce – za opłatą pozostawiają pieniądze w „skarbcu”, czy też decydują się na bieżącą konsumpcję. Do wyboru dochodziłaby także możliwość inwestycji, co stanowi istotny wątek w całym rozważaniu.

W dniu dzisiejszym większość zdaje sobie sprawę, że w sytuacji kiedy nie jest wymagane posiadanie wolnego kapitału w celu realizowania określonych  płatności – najlepiej jest pozwolić pieniądzu pracować, gdyż „trzymanie w skarpecie” nie generuje dodatkowych przepływów pieniężnych, które z kolei narażone są na wiele rodzajów ryzyka z których najczęściej wymienianym jest inflacja. Scenariusz ujemnych stóp procentowych powodowałby, że wolne zasoby mogłyby niejako „parzyć” tych posiadaczy, którzy nie zdecydowaliby się na realizowanie projektów wprawiania pieniędzy w ruch. Byłyby one niejako wymuszane przez „Cyfrową Ekonomię”, jak pozwoliłem sobie nazwać ów proces, do którego niechybnie dążymy.
Kosztowne okresy przestoju z kapitałem wymuszałyby ciągły jego obrót, co z kolei nakręcałoby rynki – przynajmniej na początku –bardziej niż luzowanie ilościowe (ang. quantitative easing), jak pieszczotliwie nazywana jest nowoczesna polityka pieniężna polegająca na skupie rynkowych aktywów. W sytuacji kiedy tradycyjne zabiegi monetarne nie przynoszą oczekiwanego skutku, a świat co rusz stoi na skraju bankructwa, jedynie drastyczne kroki mogą zaspokoić potrzeby rozwojowe, z którymi spotykamy się na co dzień. W świecie kiedy spadek tempa wzrostu PKB Państwa Środka do poziomu 7.8% na koniec 2013 roku stał się powodem do zmartwień, ogólna spirala łatania dziur realizowana jest przez materializację stopniowania przysłówków, takich jak: dużo-więcej, efektywnie-efektywniej, szybko- szybciej czy drogo-drożej.

Pewna propozycja złożona w 2002 roku, jako remedium na walkę z deflacją pozostawiła po sobie etykietę, która przylgnęła do późniejszego Przewodniczącego Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych (szefa amerykańskiego banku centralnego). „Helikopterowy Ben” (Ben Bernanke) zapożyczając swoje stwierdzenie od światowej klasy ekonomisty Miltona Friedmana stwierdził, że w sytuacji, kiedy wszelkie próby stymulacji gospodarki zawiodą, zawsze będzie można spróbować zrzucać z helikoptera dolary na ulice. Zaledwie nieco ponad dekadę później wiadomo już, że prawdopodobnie aktualna przewodnicząca FED, Janet Yellen będzie miała przed sobą zupełnie nowy rodzaj wyzwań, gdy okaże się, że dotychczasowe modele nie radzą sobie już tak dobrze w sytuacji, gdy koszt kapitału będzie znaczył coś zupełnie innego niż dotychczas. Kryzys może i gdzieniegdzie minął, ale potrzeba ciągłej stymulacji nadal pozostała. Wystarczyło, że na zakończenie pierwszego posiedzenia Komisji Rezerwy Federalnej w 2014 roku, zapowiedziana została redukcja programu skupu aktywów o 10mld$, aby nerwowa atmosfera wylała się na światowe rynki.

Sytuacja ta jest o tyle dziwna, iż w tradycyjnym świecie odłączenie pacjenta od kroplówki ze względu na poprawiający się stan powinno zostać odebrane pozytywnie. Jednak inwestorzy przyzwyczajeni do ciągłego pompowania kapitału do systemu finansowego nie zauważyli, że pacjent stał się już narkomanem, któremu z każdym kolejnym dniem będzie coraz trudniej oprzeć się głodowi. Deszcz pieniędzy stanowiący podstawę „teorii helikopterowej” ostatecznie nie spadł niestety na ludzi, a jedynie zwiększył rezerwy, jakimi mogą dysponować banki amerykańskie. W sytuacji kiedy bank centralny jest instytucją będącą w rękach prywatnych o wiele łatwiej jest zrozumieć entuzjazm z jakim potrzeby stymulacyjne wchodzą w życie za pośrednictwem brokerów, realizujących operacje luzowania. Nikogo zatem nie powinien dziwić aktualny stan rzeczy, ukazujący, że podstawowym celem banku centralnego dawno przestał już być status pożyczkodawcy ostatniej instancji, a jego miejsce zajął tytuł „Szastającego Roku”. W takiej sytuacji jedynie możliwość nieustannego korzystania z pieniężnej prasy drukarskiej powoduje, że system ten się jeszcze nie zawalił.

Surrealistyczny obraz współczesnej ekonomii może okazać się jeszcze bardziej zagmatwany, kiedy do całej mieszanki dodamy ujemne stopy procentowe oraz koniec ery fizycznego pieniądza, który nota bene i tak stanowi już jedynie nieduży ułamek obrotu w handlu światowym. W przyszłości może okazać się, iż tzw. Nowy Porządek Świata (ang. New World Order) opierał się będzie nie na kontroli poprzez wprowadzanie do organizmów ludzkich chipów, umożliwiających analizę każdego aspektu naszego życia, a na zwyczajnym odłączaniu od własnego kapitału tego, kto okaże się zbyt niewygodny. Zarówno jednostek, jak i całych społeczności.

Powiązane wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *