Jedno z chińskich przekleństw polega na życzeniu drugiej osobie, aby przyszło jej żyć w ciekawych czasach. Aktualnie na rynkach finansowych mamy bardzo ciekawą sytuację, gdyż nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia z ujemnymi stopami procentowymi, a banki centralne nie prowadziły tak zróżnicowanej polityki monetarnej w której coraz wyraźniejszy jest obraz jego uczestników, jako typowych graczy (vide przykład działania wbrew zapewnieniom przez SNB dnia 15 stycznia 2015 roku). Patrząc jedynie na swój własny interes potrafią oni wprowadzić bardzo dużo zamieszania, które rozumiane jako zmienność jest pożądane przez osoby chcące skorzystać na zmianach kursowych.
Osobiście przyglądam się od lat sytuacji rynkowej, by w tej chwili być jednym z propagatorów siły dolara. Wspominałem już o tym w 2014 roku przy okazji wpisu pt. „Co dalej z tym dolarem?”, gdy kurs „zielonego” oscylował w okolicy 3.325 względem polskiego złotego, a eurodolar wyceniany był na poziomie 1.267. Minęło już trochę czasu, a obydwa rynki osiągnęły już swoje dolarowe maksima – kolejno 3.97 oraz 1.05. To jednak jeszcze nie koniec hossy dolarowej, gdyż na horyzoncie mamy zapowiedziane przez FED podwyżki stóp procentowych, a szereg wskaźników makroekonomicznych dla USA uzyskuje najwyższe poziomy od wielu lat (vide przykład poziomu wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, który jest najniższy od 1973 roku).
Zakładając, że stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych mają szansę zostać podniesione w niedalekiej przyszłości – dolar może uzyskać siłę do przebicie poziomu 4 złotych w górę, a tym samym granicy 1 euro w dół. Zacieśnianie polityki monetarnej przez FED jest w tej ocenie tożsame ze zwiększeniem kosztu pieniądza, co ma z zasady negatywny wpłynąć na możliwości finansowania przedsiębiorstw. Skoro studzenie gospodarki amerykańskiej może być równoznaczne z ograniczeniem ekspansji biznesu krajowego – spadki na indeksie SP500 wydają się być rzeczą naturalną. Jest to o tyle ciekawe, że w tym samym czasie spółki europejskie mają dostęp do zastrzyku kapitału w postaci dodruku pieniądza na poziomie 60 miliardów miesięcznie (kolejny czynnik osłabiający EUR wobec USD). Na fali wzrostu akcji europejskich, polski WIG20 może tylko skorzystać (spread między SP500 a WIG20).
Przyjmując scenariusz spadkowy dla giełdy amerykańskiej, jako wyjściowy, trudno jest nie wspomnieć o zasadzie nożyc w kontekście negatywnej korelacji SP500 z rynkiem złota. Dla kapitału odpływającego z rynku akcyjnego w poszukiwaniu bezpiecznej przystani – rynek złota stanowi naturalny kierunek. Skoro już jesteśmy przy surowcach, to ropa też jest rynkiem, który podobnie jak szlachetny kruszec testuje najniższe poziomy od 5-6 lat. Przechodząc płynnie do miedzi i srebra, warto jest przejść do analizy spółki z polskiego rynku kapitałowego, która ma interes w wyższych poziomach wspomnianych metali, a która pomimo faktu, że umie generować zysk – osiąga ostatnio relatywnie niską wycenę. KGHM, bo o nim mowa stanowi w tym momencie równie łakomy kąsek.
Naturalnie zdaję sobie sprawę z faktu, że moja konkluzja następcza pomija fakt występowania na przestrzeni lat ujemnej korelacji pomiędzy wieloma ze wskazanych rynków. Ważne jest jednak to, że związek przyczynowo-skutkowy ma szansę zaprezentować tutaj swoją siłę również pomimo wspomnianej zależności. Chcąc otworzyć pozycje w formie, która wyklucza koszty związane z utrzymywaniem pozycji (tzw. punkty swapowe dla kontraktów typu CFD), polski inwestor może nabyć jednostki zagranicznych funduszy ETF, imitujących zmiany na poszczególnych rynkach. W momencie, gdy transakcje te zawiera się przez polski dom maklerski, naturalnym jest, że instrumenty wyceniane w dolarze wymuszają niejako otwarcie pozycji długiej na parze USD/PLN o wolumenie równym wielkości nabywanego pakietu jednostek.
Paradoksalnie wiara w siłę dolara stwarza swoistą „poduszkę bezpieczeństwa” w razie realizacji scenariusza, gdzie dolar osiągałby coraz wyższe poziomy, a rynki ujemnie z nim skorelowane podążyłyby, jednak w przeciwnym kierunku. Nawet, jeżeli istnieją pewne ścisłe zależności pomiędzy poszczególnymi walorami, to rynek finansowy jest mechanizmem naczyń połączonych, który należy oceniać szeroko, a nie tylko przez porównanie jednego instrumentu z drugim. Właśnie dlatego zakładam, że opisany przeze mnie rozwój wydarzeń na lata 2015(H1)-2015(H1+H2) ma wysokie prawdopodobieństwo powodzenia.
W momencie pisania powyższych słów (26.07.2015), poszczególne rynki prezentują się następująco:
We wpisie wspomnianych zostało więcej rynków od zakresu mojego zainteresowania, toteż wprowadziłem oznaczenia L, S oraz (-) dla założenia, że dany rynek będzie kolejno wrastał, spadał lub nie był brany pod uwagę, przy tworzeniu portfela inwestycyjnego.
Disclaimer: niniejszy tekst stanowi osobiste stanowisko autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja.
© Copyrights by Nazare. All Rights Reserved. Developed by EnvyTheme