Statup to określenie, które przyszło do nas prosto z Doliny Krzemowej. W skrócie oznacza ono zapoczątkowanie działalności, której celem jest poszukiwanie efektywnego modelu biznesowego. Często na końcu drogi w której startup przekształca się w pełnowymiarowy biznes jest osiągnięcie zysku oraz odszukanie inwestora, którym mogą być fundusze venture capital czy też aniołowie biznesu. Osobiście uważam, że osiągnięcie finansowania bankowego też jest swego rodzaju kolejnym etapem, bowiem musi oznaczać, że startup przybrał wymiar w którym perspektywy na przyszłość mogą zostać jasno określone za pomocą danych finansowych.
Drogę od startupu wyposażonego jedynie w wizję założyciela do globalnej korporacji przeszli tacy giganci jak Google czy Facebook. Na polskiej scenie również można odszukać podobne ścieżki rozwoju, czego dobrym przykładem jest Nasza Klasa. Co ciekawe wszystkie trzy z wymienionych, to dotcomy, czyli serwisy internetowe, których wysyp przyniósł finał w 2001 roku, krachem na giełdzie amerykańskiej. Był to czas kiedy przez przeszło 6 lat wstecz wszelkie firmy, posiadające jedynie mgliste pojęcie na temat tego, jak ich model biznesowy mógłby wyglądać – uzyskiwały ponadprzeciętne wyceny oraz szeroki zakres finansowania. Był to moment w którym wszystkie przedsięwzięcia związane z Internetem były automatycznie dostrzegane przez inwestorów.
Dzisiaj startupy mogą ale nie muszą kojarzyć się z branżą nowych technologii. Istnieje wiele innowacyjnych pomysłów, które związane są przykładowo z żywieniem, a które funkcjonują, jako trzon typowych startupów, które kreują przyszłość tej kategorii. Dobrym przykładem jest tutaj Modern Meadow, czyli firma rozwijająca technologię biodruku 3D, którego efektem jest mięso hamburgerowe wprost z domowej drukarki. Miało nie być o nowych technologiach… No dobra, faktycznie większość startupów, to właśnie firmy, które chociażby częściowo nawiązują do Internetu lub zaawansowanych rozwiązań technicznych (ang. high-tech). Nawet jeżeli startup jest typowo naziemny i nie ma do czynienia z prezentowanymi zagadnieniami, to ważne jest, aby przynajmniej jakaś część prezentowanego modelu okazałą się innowacyjna. W przeciwnym razie zamiast powiedzieć „startup”, będziemy mogli użyć określenia sklep, warsztat czy punkt usługowy.
Podstawową domeną startupów są ograniczone zasoby kapitałowe na początku drogi rozwoju, a także wielomilionowe inwestycje na jej końcu, gdy pomysł nabierze już rozpędu. Wystartowanie (stąd nazwa) jest o tyle przyjemnym momentem w życiu przyszłego biznesmena, że nie przejmuje się on realiami, a jedynie skupia na budowaniu wizji, które przeprowadzi go przez kolejne etapy tworzenia swojego imperium. Kto bowiem na początku przejmuje się tym jak długo wystarczy na wynajem niezbędnego pomieszczenia czy też opłacenie mediów lub składek ubezpieczeniowych, by wymienić tylko kilka?! Oczywiście brak biznesplanu jest kardynalnym błędem, który akurat niekiedy startupowcom może ujść na sucho. Właśnie dlatego najczęściej uruchamiane są one przez studentów lub osoby pracujące na etacie, które w wolnych chwilach mogą dłubać sobie nad pomysłem.
A co jeżeli nie wyjdzie? To nic, bo przecież startup wiąże się z minimalnymi inwestycjami dla założyciela, którego największym zaangażowaniem jest poświęcony czas. Pomimo faktu, że tylko mały ułamek startupów odnosi sukces – potencjalna nagroda może okazać się warta zachodu. Zawsze bez względu na wynik, pozostaje dobra zabawa i masa zebranych doświadczeń po to, by za jakiś czas spróbować jeszcze raz.
Dla poszukujących obrazów związanych z omawianym zagadnieniem polecam serial komediowy produkcji HBO pt. Dolina Krzemowa, który traktuje o tym jak uzyskanie finansowania może zmienić jeden mały pomysł w ciekawą przygodę biznesową. Notabene, jeżeli chodzi o analogię do polskiej rzeczywistości, to zastanawiam się jaki tytuł nosiłby serial obrazujący przygody uczestników inkubatorów przedsiębiorczości, którym najbliżej do środowiska obserwowanego w amerykańskiej kolebce nowych technologii.
© Copyrights by Nazare. All Rights Reserved. Developed by EnvyTheme