Temat bankructwa drugiej co do wielkości giełdy kryptowalut na świecie rozgrzewa w ostatnim tygodniu do czerwoności emocje wśród uczestników rynku magicznych fasolek. Określenia tego używam z premedytacją, gdyż giełda, której z założenia celem działalności jest jedynie pośredniczenie w transakcjach pomiędzy stronami i uzyskiwanie z tego tytułu prowizji – upada nie tylko dlatego, że zabrakło jej płynności.
FTX upada przede wszystkim dlatego, że tam, gdzie miały być twarde aktywa pod zabezpieczenie depozytów klientów – znalazły się wątpliwej jakości tokeny (FTT). Znamienny jest tutaj fakt, że w momencie, gdy pojawiły się wątpliwości, to klienci FTX zaczęli masowo uciekać do gotówki. Tej samej od której większość z nich chciało uciec, gdyż miał to być relikt zamierzchłych czasów.
Historia jaka rozgrywa się na naszych oczach, to nie tylko spadek wartości tokenu FTT o 75% w ciągu dnia czy spadek w dwa dni z $16 miliardów do zera (o ile nie na minus) wyceny majątku, jakim mógł się pochwalić Sam Bankman-Fried. Głównym problemem jest sama giełda warta $32 miliardy, która w ciągu tygodnia od takiej wyceny ogłasza oficjalne bankructwo.
Problem jest o tyle istotny, że dotyka klientów liczonych w milionach, z których wielu utraci nie tylko środki, ale przede wszystkim zaufanie do rynku. Jako osoba, która od 2014 roku przestrzega przed rynkiem kryptowalut z uwagi na fakt, że zarobek tysięcy procent jest niczym w sytuacji, gdy na koniec stracić możemy tylko 100% – wcale nie czuję satysfakcji. Reperkusje bieżącej sytuacji dotkną bowiem nie tylko owych klientów.
Na czary FTX nabrały się również profesjonalne fundusze inwestycyjne czy aniołowie biznesu, inwestując setki milionów czy nawet miliardy dolarów. Na liście poszkodowanych poza klientami znaleźć możemy chociażby kanadyjski fundusz emerytalny nauczycieli, który zainwestował 95$ milionów czy jedną z gwiazd programu Shark Tank. Kevin O’Leary – bo o nim mowa – przyznał, że jego inwestycje w FTX spadły do zera.
Oczywiście pojawią się głosy, że giełda, to nie sam Bitcoin (a to jeszcze nie padło?). W końcu ucieczka od tradycyjnej gotówki do kryptowalut pod płaszczykiem decentralizacji, by zainwestować je na giełdzie (z zasady scentralizowanej) wydawała się zasadna. Tak samo jak niechęć do uregulowania rynku kryptowalut, co raczej na tym etapie będzie już i tak przedmiotem powszechnej debaty na szczeblu administracyjnym.
Jak zatem to wszystko ma się do króla kryptowalut Bitcoina czy rynku jako całości? Ma się tak, że od 10 listopada 2021 roku, gdy Bitcoin był wyceniany na przeszło $69 tysięcy – utracił przeszło ¾ swojej wartości, osiągając aktualnie wycenę na poziomie okolic $16 tysięcy. Natomiast sama informacja o FTX wystarczyła do tego, aby wycena całego rynku krypto spadła poniżej poziomu biliona dolarów, zmieniając się o przeszło 18% na jednej sesji.
Tradycyjny sektor finansowy (też dzięki regulacjom) nigdy nie mógłby „pochwalić się” niemal codziennymi informacjami na temat kradzieży milionów z portfeli uczestników rynku. A skoro tematem przewodnim jest FTX, to warto dodać, że ciekawym zbiegiem okoliczności jest fakt, że zaraz po ogłoszeniu bankructwa firmę zaatakowali hakerzy – kradnąc $600 milionów ze środków, z których poszkodowani mogliby oczekiwać zadośćuczynienia
Finału całej historii jeszcze nie znamy, aczkolwiek jedno jest pewne. Czasem rynek pozostaje nieefektywny o wiele dłużej niż zakładamy. Pojawić może się też zbyt wiele głosów, które starają się zakrzyczeć głos rozsądku.
© Copyrights by Nazare. All Rights Reserved. Developed by EnvyTheme